Spis treści.
Kolejnego dnia naszego czerwcowego wypadu do Karpacza wybraliśmy się na spacer bardzo piękną trasą prowadzącą górną Krawędzią Kotłów Wielkiego i Małego Stawu. Ostatecznie zaś trafiliśmy do niezwykle malowniczo położonego Schroniska „Samotnia”.
Szlak jest niezwykle krajobrazowy i przy tym bardzo przyjemny do chodzenia. Jedynie na odcinku od Schroniska PTTK „Samotnia” nad Małym Stawem do Schroniska PTTK „Strzecha Akademicka” trzeba liczyć się z dość ostrym podejściem pod górkę. Na szczęście jest to dosyć krótki odcinek. Pod górkę wchodziliśmy także na czarnym szlaku biegnącym od Białego Jaru do Kopy.
Tego dnia wybraliśmy łatwiejszą wersję dostania się na wyżyny, a mianowicie skorzystaliśmy z kolejki linowej „Zbyszek”, która zabrała nas z Karpacza, z ul. Turystycznej, aż na Kopę (1367 m n.p.m.). Po wcześniejszym, bardzo konkretnym pod względem chodzenia dniu, czuliśmy bowiem (zwłaszcza ja), że tego dnia trochę sobie pofolgujemy. Jeśli chcesz zobaczyć, gdzie byliśmy poprzedniego dnia, zajrzyj do poprzedniego postu.
-
W piękny, czerwcowy weekend wybraliśmy się do Karpacza. Naszym głównym celem była oczywiście Królowa Karkonoszy – najwyższy szczyt w Sudetach, czyli Śnieżka. Moim zdaniem szlak na Śnieżkę prowadzący przez Dolinę Łomniczki jest najpiękniejszym szlakiem prowadzącym na tę górę. Szlak czerwony biegnie przez Kocioł Łomniczki (Kocioł pod Śnieżką). Jest to także część Głównego Szlaku Sudeckiego im. Mieczysława Orłowicza.
Nasza pętla od Kopy i z powrotem - mapa, czas przejścia.
Czarny szlak w stronę Przełęczy pod Śnieżką.
Po wjechaniu kolejką linową na Kopę, skierowaliśmy się na czarny szlak prowadzący w stronę Przełęczy pod Śnieżką.
Szlak jest bardzo łagodny, można by rzec nawet, że całkowicie spacerowy.
W samym Karpaczu nie było żadnych mgieł, więc to, co zastaliśmy na górze, trochę nad zdziwiło.
Już na czarnym szlaku zauważyliśmy naprawdę bardzo gęstą, mleczną mgłę. Była ona tak nieprzezroczysta, że czasami nie sposób było zobaczyć, co przykrywała. Wyglądało to tak, jakby ktoś ostro zadymił Śnieżkę.
Naprawdę ciekawe doświadczenie. Idziesz, ale nie wiadomo, dokąd.
Tyczki wyznaczające przebieg zimowego szlaku wyznaczały nam i tym razem drogę, tyle, że w czerwcu.
Czarny szlak łączy się następnie z głównymi szlakami prowadzącymi na Śnieżkę, czyli z niebieskim i czerwonym szlakiem.
Czerwony szlak w stronę krawędzi Kotła Małego Stawu.
Następnie skręciliśmy w czerwony szlak, ale nie poszliśmy nim na Śnieżkę. Skierowaliśmy się bowiem w przeciwnym kierunku i podążyliśmy Głównym Szlakiem Sudeckim w stronę krawędzi Kotła Małego Stawu.
To, co było przed nami, było jeszcze nieznane, gdyż spowite mleczną mgłą ograniczającą widoczność.
Szlak biegnie przez połacie kosodrzewiny. Szliśmy przez mgłę jak przez tajemniczy, górski las, nie widząc, co czeka na nas za zakrętem.
Krawędź Kotła Małego Stawu.
Jako, że zbliżyliśmy się już do krawędzi Kotła Małego Stawu, mieliśmy nadzieję, że mgła pozwoli nam zobaczyć piękne widoki, które znajdują się poniżej krawędzi.
Mgła początkowo zabrała nam jednak te malownicze widoki. Ledwo widać było Schronisko PTTK „Samotnia” znajdujące się przy Małym Stawie.
Mieliśmy więc naprawdę niebywałe szczęście. Mgła coraz bardziej ustępowała, ukazując nam trochę więcej z malowniczego krajobrazu Kotła Małego Stawu wraz ze znajdującym się nad Małym Stawem Schroniskiem”Samotnia”.
Sam Kocioł Małego Stawu jest największym z kotłów polodowcowych znajdujących się po polskiej stronie Karkonoszy. Widok jest tutaj naprawdę bajeczny. Zachwycaliśmy się nim długo i jednocześnie cieszyliśmy się niezmiernie, że udało się nam go zobaczyć mimo tej mgły.
Można by nawet powiedzieć, że ta przerzedzająca się już nieco mgła wzbogaciła cały krajobraz. Mieliśmy wrażenie, że byliśmy świadkami niezwykłego spektaklu z udziałem tych górskich chmur. Na szczęście przyroda była dla nas na tyle łaskawa, że pozwoliła nam doświadczyć piękna tego miejsca.
Krawędź Kotła Wielkiego Stawu.
Następnie kontynuowaliśmy naszą wędrówkę Głównym Szlakiem Sudeckim i przemieściliśmy się dalej – w stronę Wielkiego Stawu (1225 m n.p.m.), który jest największym jeziorem cyrkowym w Karkonoszach. Podobnie jak Mały Staw, Wielki Staw także powstał w kotle lodowcowym po ustąpieniu lodowca.
Sam Wielki Staw (1225 m n.p.m.) położony jest nieco wyżej niż Mały Staw ( 1183 m n.p.m.), choć stojąc przy krawędzi obu kotłów polodowcowych ma się wrażenie, że różnica wysokości jest dużo wyższa i że Mały Staw znajduje się znacznie niżej.
Nie ma tu aż takiego spadku, jak przy kotle Małego Stawu, więc skorzystaliśmy z kamiennego szlaku i przysiedliśmy na chwilę. Słońce wyszło na moment i trochę nas ogrzało.
Po drodze minęliśmy znajdujące się obok szlaku torfowiska.
Widać było także krawędź Kotła Wielkiego Stawu.
Szlak, którym wcześniej szliśmy, tym razem był spowity mgłą. Wcześniej przykrywała ona dolne połacie Kotła i unosiła się stopniowo coraz wyżej, by w końcu znaleźć się na samej jego krawędzi.
Początkowo piaszczysty szlak przemienił się w kamienistą ścieżkę. Zbliżyliśmy się ponadto do gęstszego lasu.
Szlak zaprowadził nas aż do Polany w Karkonoszach. Stamtąd zaś podążyliśmy niebieskim szlakiem w stronę Schroniska PTTK Samotnia.
Pogoda była na tyle nieprzewidywalna tego dnia, że ledwo zaczęliśmy iść tym szlakiem, a rozpoczęła się taka ulewa, że cieszyliśmy się, że zabraliśmy ze sobą przynajmniej jedną parasolkę. Bez niej bowiem bylibyśmy przemoczeni do suchej nitki.
Szlak odbija nagle w las i prowadzi po kamienistej ścieżce ze stopniami. Gdy znaleźliśmy się już w lesie, deszcz na szczęście przestał padać i mogliśmy spokojnie kontynuować wycieczkę, bez obaw o sprzęt elektroniczny, który mieliśmy w plecakach.
Na niebieskim szlaku w stronę Samotni.
W drodze do Samotni, minęliśmy także Domek Myśliwski, który był ciekawą atrakcją zwłaszcza dla przechodzących tym szlakiem dzieci. My jednak poszliśmy dalej, ku dalszej przygodzie.
Bardzo spodobał się nam ten odcinek niebieskiego szlaku. Ma trochę tatrzański charakter. Przypomniał się nam także szlak na Śnieżne Stawki, który jest pod pewnymi względami bardzo podobny do niebieskiego szlaku na tym odcinku.
Szlak zaprowadził nas prosto do Małego Stawu. A tamtejsze widoki…skradły nasze serca ❤️.
Schronisko "Samotnia" - nad Małym Stawem.
Nie wiem, jak to się stało, że trafiliśmy tutaj dopiero teraz. Wcześniej skupiliśmy się bardziej na szlakach w rejonie Szklarskiej Poręby czy Szpindlerowego Młyna. A tymczasem koło Karpacza też się dużo dzieje i co raz bardziej się o tym przekonywaliśmy.
Góry są bowiem tak niezwykłe, że nawet jeśli przemierzyłeś już mnóstwo kilometrów i zjadłeś na górskich wędrówkach niejedne buty trekkingowe czy górskie, zawsze znajdziesz w górach krajobrazy, których wcześniej nie widziałeś lub nie dostrzegłeś.
Co tu dużo pisać i mówić, jest tu po prostu przepięknie.
Spokojna tafla Małego Stawu z górującym nad nim brzegiem Kotła Małego Stawu. Poorane licznymi żlebami ściany Kotła są wysokie na ok. 200 m. Można tu zobaczyć także roślinność subalpejską. Co więcej, w niektórych żlebach widoczne były jeszcze pozostałości po zimowym śniegu, mimo, że był już prawie koniec czerwca.
Schronisko PTTK "Samotnia" - nie tak samotne, jak by się mogło wydawać.
Malowniczo położone Schronisko „Samotnia” przyciąga każdego roku, nieco przekornie do swej nazwy, rzesze turystów. Można tu skorzystać z noclegu (choć warto zarezerwować miejsce noclegowe z wyprzedzeniem), odpocząć, zjeść obiad czy skorzystać z toalety.
Także my skusiliśmy się na ciepły posiłek, który dodał nam sił do dalszej wędrówki.
Na szczęście ceny w naszych schroniskach (czy to w Karkonoszach, czy w Tatrach) nadal pozostają dość rozsądne. Schroniska oferują także dość spory wybór tradycyjnych dań (wyjątek stanowi tutaj Schronisko – Dom Turysty PTTK na Ślęży, gdzie, ilekroć tam byliśmy, menu było bardzo ubogie).
Dodatkowo, dzięki temu, że sporo ludzi odwiedza schroniska, można mieć przynajmniej pewność, że wszystko będzie świeże. W jednym schronisku słyszeliśmy nawet, jak smażył się nasz kotlet.
Zazwyczaj zamawiamy w takich miejscach pierogi lub zestaw z kotletem schabowym, ale nie gardzimy także gorącą zupką, czy szarlotką. Ta ostatnia smakuje w górach niezmiennie pysznie.
Uważam, że schroniska to naprawdę świetne miejsca i oby utrzymywały się przy szlakach jak najdłużej. Dla kolejnych pokoleń górskich wędrowców.
Jeszcze ostatni rzut okiem na krajobrazy z Małym Stawem na centralnym planie i wybraliśmy się dalej – szlakiem w stronę Schroniska PTTK „Strzecha Akademicka”.
Szlak z Samotni do Schroniska PTTK "Strzecha Akademicka".
Do Schroniska PTTK „Strzecha Akademicka” biegnie z Samotni jeden szlak. Jest to kontynuacja niebieskiego szlaku, którym doszliśmy do Samotni.
Już kawałek za Samotnią, szlak prowadzi ciągle pod górę. Miejscami jest on o dużym nachyleniu, ale jest to na szczęście dość krótki odcinek i ani się obejrzeliśmy, a już byliśmy w kolejnym schronisku.
W samej Strzesze nie zabawiliśmy długo i szybko wyruszyliśmy dalej. Na szczęście już pod Samotnią zrobiło się przyjemniej, bo nieco cieplej, a mgła opuściła nas już na dobre.
Żółtym szlakiem od Strzechy Akademickiej - Kocioł Białego Jaru.
Szybko znaleźliśmy się na kolejnym, tym razem żółtym – łącznikowym – szlaku, który zaprowadził nas od Strzechy Akademickiej do Kotła Białego Jaru.
Ten charakterystyczny duży lej z licznymi żlebami i bruzdami szczelinowymi oraz zalegającym w nich jeszcze śniegiem to właśnie Biały Jar.
Z pozoru jest to bardzo bezpieczne miejsce. Nie wędrujemy tu bowiem po stromym szlaku. Jak na warunki górskie szlak jest niezwykle spacerowy. Zimą jednak ten szlak jest zamknięty ze względu na zagrożenie lawinowe.
Ma to swoje uzasadnienie tym bardziej dlatego, że w tym miejscu miały miejsce 3 duże lawiny, w tym ta z 20 marca 1968r., która spowodowała tragiczną śmierć 19 osób. Do dzisiaj uznaje się to zdarzenie za największą tragedię lawinową w Polsce.
Czarny szlak w stronę Kopy.
Żółty szlak zostawiliśmy już za sobą i udaliśmy się dalej czarnym szlakiem prowadzącym już na Kopę.
Szlak jest wybrukowany i idzie się nim dość wygodnie. Jedynie to, że wcześniej schodziliśmy w stronę Kotła, a potem z kolei musieliśmy się wspinać wędrując tym czarnym szlakiem, było nieco mniej zadowalające. Tym bardziej dlatego, że mieliśmy za sobą już długi marsz.
Taki już jednak urok gór, że nie zawsze mamy taki szlak, jaki byśmy chcieli.
Podobało się? Zainspirowałam?
Zostań proszę na dłużej - obserwuj mój profil na Facebooku. Będzie mi również bardzo miło, jeśli zostawisz po sobie jakiś ślad na blogu :-).